sobota, 4 lutego 2017

Jak nie idzie, jak idzie. Trening i motywacja. Co się dzieje?

Ostatnimi czasy pracuję w delegacji więc moje zarobki trochę się powiększyły. Niestety kosztem warunków mieszkalnych i niektórych innych aspektów społecznych. Wygląda to tak, że firma wynajęła nam hotel o znikomej ilości gwiazdek. Jednak nie mogę narzekać, ponieważ mam gdzie spać i można się wykąpać. Nie jestem wybrednym człowiekiem, ale mam kilka swoich przyzwyczajeń, które dają się we znaki.

Po kilku tygodniach odczuwam braki, przede wszystkim w dostępie do kuchni. Ze względu na Pana Michała stałem się maniakiem oszczędzania i staram się nie spędzać każdego popołudniowego obiadu w restauracji. Co spowodowało, że nauczyłem się gotować i bardzo mi się to spodobało. Niestety tutaj nie mam takiej możliwości. Na razie jakoś sobie radzę, nie umieram z głodu.

Jednak nie o niedogodnościach życia będzie ten wpis, ponieważ z tym sobie radzę i zaczyna sprawiać mi to frajdę, wiecie, taki miejski survival. Chcę poruszyć temat dbania o formę fizyczną, bo tutaj może być trochę pseudo przeszkód. W Niemczech większość klubów fitness wprowadziło abonamenty minimum półroczne co nie do końca odpowiada moim realiom. Moja delegacja jest zakontraktowana na czas nie określony czyli może skończyć się za tydzień lub za pół roku. Licho wie! Nie mogę sobie pozwolić na takie straty. Wyobraźcie sobie, że właśnie wykupiłem karnet na pół roku i całkiem niedługo później otrzymuje e-mail o zakończeniu projektu w Niemczech. O nie, tak to nie może być, ja wolę zapobiegać niż leczyć.

Bardzo lubię sport, zwłaszcza ćwiczenia fizyczne. Wcześniej boksowałem lub grałem w rugby.. Po przeprowadzce za granicę trochę zacząłem się zastanawiać, jak rozwiązać ten problem. I po kilku dniach stwierdziłem, że nie potrzebuję siłowni, żeby móc dbać o formę! Nie kwestionuję tego, że ćwiczenia na profesjonalnym sprzęcie dają lepsze efekty, ale mówimy tutaj o braku warunków i ograniczeniach czasowych. Tak postanowiłem, że do utrzymania się w dobrej kondycji wykorzystam to co mam, czyli wszystko dookoła.

Przede wszystkim zwiększyłem ilość ćwiczeń cardio. Tereny na których obecnie przebywam są górzyste, z licznymi parkami i schodami. Chyba więcej nie muszę tłumaczyć. Oglądaliście filmy z Rockim Balboa i jego biegi po schodach? Oh tak! Trzy razy w tygodniu biegam po górzystych terenach i kilka razy zaliczam schody. Trening z rozgrzewką trwa około godziny. Nie jest łatwo, ale od razu zauważyłem, że jestem bardziej dotleniony co skutkowało lepszym snem, zwiększoną energią i „napompowaniem” krwi do mięśni.


A co w przypadku, gdy komuś zależy na zwiększeniu masy mięśniowej? Bieganie raczej tego nie załatwi.

Tu przychodzi z pomocą strona, w której znajdują się treningi, które doprowadzą do umiejętności wykonania stu pompek w jednej serii! Strona i programy są całkowicie darmowe. Treningi są ułożone w taki sposób, że nie ważne jest ile jesteś w stanie wykonać pompek. Osoba, która potrafi wykonać tylko dwa powtórzenia ma możliwość osiągnięcia herkulesowych stu powtórzeń. I to w kilka miesięcy. Poważnie!

Będąc w podstawówce trenowałem boks. Mając 11 lat było ciężko mi zrobić kilkanaście pompek. Trener zauważył to i powiedział mi rzecz, którą zapamiętałem do końca życia: „Słuchaj, nie przejmuj się. Zróbmy taki test. Przez miesiąc, gdy wstaniesz będziesz robił pompki. Zrobisz dwie, to nic. Następnego dnia budzisz się i robisz kolejny raz dwie. Następnie próbujesz więcej i więcej. Po miesiącu zrobisz trzy razy tyle. Pamiętaj, małymi krokami osiągniesz cel.” I tak robiłem, z czasem wykonywałem po czterdzieści pompek. Oczywiście nie w podstawówce, tylko już będąc w gimnazjum :)

To doświadczenie pomogło mi zrozumieć, że każdy cel jest możliwy do osiągnięcia. Małymi, systematycznymi krokami można osiągać wielkie rzeczy. Uwierzcie mi, że program stu pompek działa (na pewno u mężczyzn). Polecam wam zaznajomić się z tą stroną i spróbować. Lepiej ćwiczyć w ten sposób niż wcale. Ten program ma jeszcze jedną zaletę, a mam na myśli czas. Treningi wykonuje się bardzo szybko, za każdym razem z coraz to większą liczbą powtórzeń. Obecnie suma wszystkich serii to 150 pompek. Jak kończę trening to padam na łóżko. Nawet nie wyobrażacie sobie jak ramiona są obolałe! A to oznacza, że trening jest bardzo dobrze ułożony. Jak to mówią: No pain, no gain.

Ten rodzaj ćwiczeń bardzo dobrze rozwija mięśnie klatki piersiowej, ramion, barków i mięśni brzucha. Czyli te partie, które nadają charakteru naszej sylwetce. Jestem już prawie w połowie tego programu i muszę wam przyznać, że efekty są ogromne. Cała góra uległa poprawie i dodając do tego trening cardio wszystko bardzo dobrze się uzupełnia. Pompki wykonuje trzy lub cztery razy w tygodniu. Do tego raz w tygodniu wykonuję serię ćwiczeń na brzuch.

Tak zaprogramowany tydzień w zupełności wystarcza do utrzymania, a nawet poprawienia swojej formy fizycznej. Do tego odpowiednia dieta i sukces gwarantowany. Nie wspominając o komforcie psychicznym, jakim jest pozytywne zmęczenie po treningu. Ćwiczenia fizyczne rozluźniają mnie o wiele bardziej niż inne rozrywki. Dodają mi pewności siebie i wspomagają w pracy zawodowej. Po prostu mój umysł lepiej pracuje.

Jeżeli chcesz czegoś więcej od życia, a ciągle znajdujesz głupie wymówki. To jest tylko jedna rada: Rusz tyłek! W Polsce mam kolegę, który jest niepełnosprawny i trenuje na siłowni. Gdy widzę tego chłopaka to swoją osobą udowadnia mi, że nie ma rzeczy niemożliwych. Poza tym opierać swój sukces na motywacji to niezbyt solidny fundament.

Czy ci się chce, czy nie chce, po prostu DZIAŁAJ - to jest sprawdzony sposób :)


Jeżeli macie jakieś inne ciekawe strony z ćwiczeniami, to podzielcie się nimi w komentarzach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz